Chowają Kaczyńskich pod Srebrnych Dzwonów Wieżą.
Odpoczynek to wieczny – wszyscy wokół wierzą.
Anioła jednak słychać przepowiadanie:
będzie ekshumowanie.
Ludzka marność
Wieczorem sapiens homo
pił wódkę wyborową.
Ciekawe, co się stanie,
gdy jutro wcześnie wstanie?
Anioła wtem słychać przepowiadanie:
będzie rzyganie.
Przewinienie
Zrobił raz Krzysiu dziurę w dywanie.
Ciekawe, czy będzie od taty lanie?
Anioła wtem słychać przepowiadanie:
zaraz dostanie.
Kac
Skacowany sumienia spytałem nad ranem,
czy będą problemy, jak do pracy nie wstanę.
Anioła wtem słychać przepowiadanie,
że nic się nie stanie.
Krzysztofowi Korczyńskiemu
Naszło mnie ni z tego, ani też z owego,
by na wódkę wpaść do Krzyśka Korczyńskiego.
Białas będzie patrzył, jak Pan czystą pije,
ani nie zaszczeka, ani nie zawyje.
Kaczyński by się napił, wszak krypta niedaleko,
lecz pierw by ciężkie trumny musiał unieść wieko.
Opatrzności z niebios mądre słychać głosy:
kup po drodze papierosy!
Przydatność poety
W każdy poniedziałek bez planów na dni kolejne
zastanawiam się: – jakiej znów się pracy podejmę?
Byłem już belfrem w malutkiej szkole,
pracowałem w fabryce przy technicznym stole.
Szpachlą też w ręce jakiś czas władałem,
ale słowem kolegów wcale się tam nie nadawałem
Następnie, wielką satysfakcję sprawiało mi pisanie,
lecz mój poziom wydajności w redakcji spadł niesłychanie.
Cofając się jeszcze, przed technicznym stołem,
zajmowałem się aktywną sprzedażą alkoholem,
lecz jak się domyślacie, lub jak może też wiecie,
alkohol nawet sprzedawany szkodzi poecie.
Moje Curriculum – jak ja jestem szczery,
nie mieści się już nawet na kartce A4,
lecz dziwnym sposobem nic z tego nie wynika,
bo każda okazja mi niefortunnie umyka.
Śmieją się wszyscy, co wiedzą jak życie
organizować sobie, by wstawać do pracy o świcie.
A ja jako zwykły grafoman bez pracy,
siadam codziennie do syzyfowej pracy.
Pisze dziwactwa o wszelkich absurdach,
i czekam, być może coś dzisiaj się uda.
I chociaż w mym życiu dużo, jednocześnie mało się dzieje:
– Wiem, że ktoś z tego się kiedyś zaśmieje…
Anioł, cz. enta
Trudno jest wziąć się za jakąś robotę
Gdy wciąż na gorzałę ma się ochotę
Męczą Cię myśli o licznych przymusach
Że trzeba coś skończyć, naprawić, powyrzucać
Ilekroć ta myśl się przylegnie do ciebie
Anioła wypatruj, on stróżem Twym przecie
I wtedy Ci anioł łaskawie odpowie
– Wpadnę pogadać jak obudzisz się w rowie
Kondycja polaka w miesiącu listopadzie
Już się zbliża listopad, już czuć chłód i siarkę
Zbuntowana prawica idzie przez Wisłę i Wartę
Każdy z nich flagę, oraz sztafetę dzierży
Idą wszechpolskie słowiańskie dzieci
Warszawa już czeka na zakon krzyżaków
Co chcą dziś wyzwolić wszystkich polaków
Na domiar złego, dla licznych przyjemność jest w burdzie
Trudno połapać się w tym całym absurdzie
Od patriotycznych pieśni, aż zrywa bruk z ziemi
Idą patrioci, zawsze potępieni
Dumni, i podnieśli jak przywódca poprzednik
Na ustach śpiew, w kieszeni nóż, a w rączkach śpiewnik
Być Kimś
Bardzo przyjemnie jest słyszeć o sobie
Że też jest się kimś – poetą, robolem
Wychowawcą, sztukmistrzem, czy nauczycielem
Lecz, co to znaczy być kimś?
– Wiecie?
– Bo ja nie wiem.
Listy
Nie pamiętam kiedy ostatnio list napisałem
Ale pamiętam doskonale, kiedy ostatnio list otrzymałem
Było to wczoraj
Piątek popołudnie
List był gruby i zawierał sformułowania dość trudne
Nie było w nim tego, co chciałbym przeczytać
List od kolegi, w stylu – Witaj, co słychać?
Za to wykresy, dokładne i kolorowe
Przychodzą co miesiąc…
MONITY BANKOWE !