W każdy poniedziałek bez planów na dni kolejne
zastanawiam się: – jakiej znów się pracy podejmę?
Byłem już belfrem w malutkiej szkole,
pracowałem w fabryce przy technicznym stole.
Szpachlą też w ręce jakiś czas władałem,
ale słowem kolegów wcale się tam nie nadawałem
Następnie, wielką satysfakcję sprawiało mi pisanie,
lecz mój poziom wydajności w redakcji spadł niesłychanie.
Cofając się jeszcze, przed technicznym stołem,
zajmowałem się aktywną sprzedażą alkoholem,
lecz jak się domyślacie, lub jak może też wiecie,
alkohol nawet sprzedawany szkodzi poecie.
Moje Curriculum – jak ja jestem szczery,
nie mieści się już nawet na kartce A4,
lecz dziwnym sposobem nic z tego nie wynika,
bo każda okazja mi niefortunnie umyka.
Śmieją się wszyscy, co wiedzą jak życie
organizować sobie, by wstawać do pracy o świcie.
A ja jako zwykły grafoman bez pracy,
siadam codziennie do syzyfowej pracy.
Pisze dziwactwa o wszelkich absurdach,
i czekam, być może coś dzisiaj się uda.
I chociaż w mym życiu dużo, jednocześnie mało się dzieje:
– Wiem, że ktoś z tego się kiedyś zaśmieje…